Maraton poniżej 4 godzin – ambitny plan
10 września 2017
BESKIDY ULTRA TRAIL
Piekło-Niebo-Piekło czyli opowieść o Beskidy Ultra Trail 60
3 stycznia 2018
18 Poznań Maraton - Mikołaj Lasek (Pan Wuefista)

18 Poznań Maraton - Mikołaj Lasek (Pan Wuefista)

Jak pisać o biegu w którym nie miałem prawa wystartować? O biegu który nie był wpisany na listę “ goals 2017” Dzisiejszy post jest z tych “ ku przestrodze” dla biegaczy którzy nie umieją startować :
  • treningowo
  • na lajcie
  • dla fanu
18 Poznań Maraton - wszystko mam pod kontrolą

18 Poznań Maraton – wszystko mam pod kontrolą

Moje plany na rok 2017 były jasne, miała to być podróż po prawdziwym ultra, miałem poznać smak i zapach gór. Zaplanowałem 3 biegi, każdy z nich był powyżej 60 km, każdy kolejny trudniejszy z większym przewyższeniem + jeden maraton. Ostatnim z nich był bieg w ramach imprezy Beskidy Ultra Trail ( relacja z biegu się pisze…) Na podsumowanie sezonu biegowego będzie czas nieco później. Wracam do biegu w Beskidach, gdyż to on jest tutaj kluczowy.
Bieg z przewyższeniem prawie 4000 m który zajął mi ponad 9,5 h odbył się na dwa tygodnie przed 18 Poznań Maraton. Bieg jak każdy górski dał mi porządnie w kość, pierwsze dni po biegu były bardzo bolesne, oczywiście nie zadbałem o regenerację ( rolowanie, basen, fizjo czy należyty odpoczynek) po cichu licząc że tydzień sobie odpocznę (nic nie robiąc- sic!) potem zrobię jeden mocny trening przed maratonem i będę gotowy na bieg. Szedłem tym tokiem rozumowania, jedyny trening odbyłem we wtorek w tygodniu “maratonu” gdzie przebiegłem 12 km w narastającym tempie niszcząc się okrutnie. Potem szybka wizyta w Rehaleaders na masażu i gotowy. Gotowy na co ? no oczywiście na walkę o życiówkę czyli 3:10 (plan A) lub ewentualnie pobicie czasu z majowego maratonu w Krakowie (3:16:27 plan B).
To nie będzie długi tekst o tym jak wszystko miałem pod kontrolą do 25km celując w międzyczasy z dokładnością snajpera, o tym że opóźnili start i przez to źle mi się biegło. Tak naprawdę po 30km nogi odmówiły mi posłuszeństwa, zaczął się prawdziwy dramat. Bieg przeplatany marszem, myśli o tym żeby zejść i złość że tym razem się nie udało zrobić wymarzonej życiówki ( choć zrobiłem ją w Krakowie )
Nie umiem przegrywać, tym razem oszukiwałem samego siebie że może się uda, ale mój organizm się zbuntował i dał mi wyraźny znak że NIE! Tym razem NIE!
Dotarłem do mety w jednym kawałku, okrutnie zmęczony, zły, nieobecny myślami. Drodzy Biegacze – ten bieg pokazał mi że jestem typem który jeśli chodzi o starty – biega na maksa, a nie po to żeby się przebiec – inaczej nie umiem. Ambitni sportowcy tak mają, ale wszystko należy przemyśleć i zaplanować. Gdybym tak przeżył mój pierwszy maraton obawiam się że już nigdy nie zawiązałbym sznurówek w butach w biegowych.
Konkluzja jest następująca : jeśli danego biegu nie zaplanowałeś to znaczy że go nie zaplanowałeś czyli że w nim nie biegniesz. Jeśli chcesz pobiec nie żyłuj tylko baw się bieganiem lub biegnij jako pacemaker z dużym zapasem czasowym. Ucz się na błędach innych ( moich) i nie rób sobie krzywdy. Czerp z biegania jak największą frajdę!
p.s. chociaż zdjęcie mam ładne na pamiątkę 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *